Komentarze: 0
Kolejny raz przepelnila mnie ta piepszona pustka. Blah. Jak pustka moze przepelniac?! By the way, za kilkanascie minut zacznie sie nowy dzien. Dwudziesty osmy dzien grudnia. 28. Siodmy miesiac. Chociazby z tej okazji powinnam sie wstydzic, ze pisze teraz to, co pisze. Bo jak moge pisac o pustce, jakimkolwiek bezsensie, podczas gdy przez ponad pol roku moja marna egzystencja zostala nadmuchana jakims dziwnym gazem, zawierajacym Szczescie.
Wbiles tak nagle w moja zyle ostra, cienka igle. Zasoczyles mnie. Wpusciles do mojego krwiobiegu hektolitry sensu. Tego, czego tak bardzo mi brakowalo. Wiec czemu tak uparcie wciaz go poszukuje. Nadal piernicze, ze 'to wzystko nie ma sensu'. Zawsze ma. Wydaje mi sie, ze gdybym przestala szukac, spoczelabym, w zycie wstapilaby ta okropna rutyna. I wtedy nie byloby sensu. Czlowiek wciaz szuka. Zawsze trzeba do czegos dazyc. Nawet, gdy wydaje nam sie, ze uchwycilismy pelnie szczescia. Nawet gdy jestesmy pewni, ze zamknelismy to szczescie w metalowym pudelku po wazelinie. Nawet, gdy czujemy je w sobie, w srodku, w sercu.
Jak mozna tak duzo pisac o niczym?
["Ciagle szukam" - dh.Wicek]